Wypowiedź: Marcin Zieliński, Ekonomista Forum Obywatelskiego rozwoju
Niektóre kraje postkomunistyczne są obecnie lepiej rozwinięte od Polski. Dlatego niektórym wydaje się, że Polska po 1989 roku rozwijała się słabo, a na pewno słabiej od tych krajów.
To, że Polska pozostaje za tymi krajami nieco w tyle, nie wynika ze słabego rozwoju w ostatnich 30 latach, lecz z tego, że w 1989 roku była krajem na tle regionu bardzo zacofanym. Polska była najbiedniejsza spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które później weszły do Unii Europejskiej. Znajdowała się na poziomie rozwoju ówczesnej Ukrainy.
Niemal trzy dekady dynamicznego rozwoju pozwoliły Polsce przegonić Bułgarię, Rumunię, Chorwację, Łotwę i – według większości szacunków – Węgry, a także znacząco zmniejszyć dystans do regionalnych liderów: Czech i Słowenii (z ok. 55% do ok. 80% PKB per capita).
To także najważniejszy w naszej historii okres doganiania Zachodu: Polska znacząco zmniejszyła dystans dzielący ją od krajów najwyżej rozwiniętych. Np. w 1989 roku polski PKB per capita stanowił ok. 1/4 PKB per capita w USA. Obecnie osiągnęliśmy poziom 50% USA.
Niektórzy politycy i publicyści wyolbrzymiają kwoty, jakie na inwestycjach w Polsce zarabiają zagraniczni inwestorzy. Uważają, że z powodu tych kwot Polska staje się wręcz płatnikiem netto kapitału na rzecz zagranicy. Mateusz Morawiecki stwierdził nawet, że dywidendy czerpane przez kapitał zagraniczny w Polsce to ok. 100 mld zł rocznie.
To oczywista nieprawda. 100 mld zł to łączna kwota dochodów inwestorów zagranicznych z bezpośrednich inwestycji zagranicznych i inwestycji portfelowych. Dochody z bezpośrednich inwestycji zagranicznych wyniosły w 2017 roku ok. 70 mld zł.
Kiedy jednak porównamy tę kwotę z wartością inwestycji (636 mld zł), okaże się, że stopa zwrotu nie jest wcale zawyżona – wynosi 11%. Ale tylko część tych dochodów inwestorzy zagraniczni wypłacili sobie w postaci dywidendy. 55% swoich dochodów reinwestowali. Nie jest to przypadek odosobniony – podobnie działo się w poprzednich latach.
Upadek przemysłu to jeden z najpopularniejszych mitów na temat transformacji gospodarczej w Polsce. Nieraz możemy usłyszeć, że przecież zlikwidowano tak wiele prężnie działających zakładów przemysłowych z czasów PRL.
Upadek przemysłu to jeden z najpopularniejszych mitów na temat transformacji gospodarczej w Polsce. Nieraz możemy usłyszeć, że przecież zlikwidowano tak wiele prężnie działających zakładów przemysłowych z czasów PRL.
W rzeczywistości przemysł nie upadł, tylko przeniósł się z centrów miast na przedmieścia – ale przecież brak widoku kominów fabrycznych z okna nie może być wyznacznikiem upadku. Jednocześnie polski przemysł dostosował się do warunków rynkowych, dzięki czemu doświadczył bezprecedensowego wzrostu. W rzeczywistości przemysł nie upadł, tylko przeniósł się z centrów miast na przedmieścia – ale przecież brak widoku kominów fabrycznych z okna nie może być wyznacznikiem upadku. Jednocześnie polski przemysł dostosował się do warunków rynkowych, dzięki czemu doświadczył bezprecedensowego wzrostu.