Urządzenia mobilne w szkołach: historia porażki

Fot. Teleguru.pl

Początek roku szkolnego to czas żniw nie tylko dla wydawców podręczników. To okres koniunktury dla producentów sprzętu elektronicznego, którzy intensywnie reklamują oferowane przez siebie komputery lub tablety, jako urządzenia idealnie odpowiadające potrzebom dziecka w szkole. Polski rząd już kilka razy obiecywał, że wyposaży uczniów w darmowe laptopy i inny sprzęt elektroniczny do nauki. Nic z tego nie wyszło, mimo iż uczniowie z pewnością powitaliby taki sprzęt z otwartymi ramionami. Teleguru.pl podsumowuje zmagania władzy z informatyzacją szkół.

Falstart za falstartem
Przyglądając się wydatkom na elektroniczne uzbrojenie dzieci idące do szkół polskie władze doszły niegdyś do wniosku, że powinny pomóc rodzicom w odpowiednim wyposażeniu ich pociech i przygotowaniu dzieci do życia w pełnym nowoczesnych technologii świecie, w którym bez znajomości komputera i Internetu nie da się już funkcjonować chociażby na rynku pracy.
W ten sposób w 2008 roku powstał pomysł, by każdemu z uczniów polskich szkół dać za darmo laptop. Bardzo szybko okazało się, że rząd wyraził się nieprecyzyjnie, bo w gruncie rzeczy nie chodziło o każde dziecko, lecz jedynie o te, które chodzą do gimnazjów. Polacy z zaciekawieniem czekali na realizację projektu. W kancelarii premiera powstał specjalny zespół do spraw „informatycznej rewolucji w szkołach”, a na informatyczne szkolenie nauczycieli wydano, bagatela, 16 milionów złotych. Niestety ten projekt również przepadł. Rząd, pytany kilka miesięcy później o przyczyny śmierci szczytnej koncepcji wyposażenia uczniów w komputery odpowiedział krótko: kryzys.

Kompletny brak planu
Przez kilka kolejnych lat wokół koncepcji darmowych komputerów w szkołach panowała cisza. W roku 2011 projekt powrócił, choć miał nieco inną twarz. Nie chodziło w nim już o laptop, ale o netbook i nie dla gimnazjalisty, a dla pierwszoklasisty.
Nowa koncepcja zakładała, że każdy uczeń pierwszej klasy podstawówki dostanie na własność bezpłatny netbook. Taki sam sprzęt miał otrzymać każdy kolejny rocznik rozpoczynający naukę w szkole.
Projekt od samego początku budził wątpliwości i wyglądał na mało dopracowany. Co prawda tym razem wskazywano konkretne źródło sfinansowania – pieniądze w wysokości miliarda złotych miały pochodzić z opłat koncesyjnych od operatorów telekomunikacyjnych (Orange, Plusa, T-Mobile i Play) – jednak pozostałe elementy wyglądały na nieprzemyślane. Podczas konferencji prasowej, którą w sprawie projektu zorganizowało Ministerstwo Infrastruktury, prowadząca ją wiceminister Magdalena Gaj (dzisiaj szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej) nie potrafiła wówczas odpowiedzieć na podstawowe pytania – np. dlaczego przeznaczone dla uczniów komputery to netbooki, które nie są wyposażone w napędy DVD, podczas gdy większość używanych wówczas programów dydaktycznych i edukacyjnych była dostępna właśnie na nośnikach CD i DVD. Ministerstwo oszacowało też koszt jednego netbooka na około 400 złotych, podczas gdy przeciętna cena podobnego komputera wynosiła wtedy około 1500 złotych, a więc nawet przy ogromnym rządowym zamówieniu nie udałoby się uzyskać u producenta tak niskiej ceny, choćby pochodził on bezpośrednio od niszowych wytwórców z Chin.

Wszystkie te pytania i wątpliwości okazały się niedługo później niezbyt istotne, bowiem projekt netbooka dla ucznia, podobnie jak jego poprzednik, utknął w ministerialnych korytarzach. Nieco później wyszło na jaw, że jak zwykle chodziło o pieniądze. Wspomniany wcześniej miliard złotych operatorzy mieli przekazać na cele programu pod warunkiem, że rząd podaruje im zapłatę kolejnych dwóch miliardów. A na to zaś nie zgodził się pilnujący państwowej kasy minister finansów. Znowu więc skończyło się na obietnicach.
Jeszcze długo nie doczekamy się sytuacji, w której każdy z uczniów polskiej szkoły w swoim plecaku będzie nosił, oprócz tradycyjnych przyborów i podręczników, przenośny komputer lub tablet. Historia wskazuje, że w kwestii powszechnego wyposażenia szkół w sprzęt informatyczny nie można liczyć na rządzących. Pozostaje nadzieja w inicjatywach lokalnych, bo przykłady wskazują na to, że mogą one znacznie sprawniej rozwiązać problem. Trudno jednak liczyć na to, że każdy samorząd przeprowadzi udany projekt informatyzacji szkół na swoim terenie – mówi Filip Wisnander, założyciel serwisu Teleguru.pl.