Wprowadzenie kolejnego instrumentu niestandardowej polityki monetarnej (tym razem w formie QE) przez EBC stało się faktem. Jednak nie to wywołało nerwową reakcję rynku i spadki na eurodolarze. Skala skupu obligacji okazała się większa niż zakładano (60 mld EUR/m-c zamiast 50 mld), co wywołało deprecjację wspólnej waluty europejskiej i masowy wykup akcji. W piątek główna para walutowa zanurkowała do poziomu 1,1130 USD/EUR (czyli na 12-letnie minima). Spadki na euro przyniosły jednak ulgę polskim importerom rozliczającym się w tej walucie. W piątek obserwowaliśmy obniżenie się wykresu pary EURPLN poniżej 4,20 PLN/EUR.
Wydaje się, że para USDPLN kieruje się nieuchronnie w stronę poziomu 3,90 PLN/USD przetestowanego w lutym 2009 r. W piątek dolar-złoty zbliżał się już do poziomu 3,80 PLN/USD. Obecna sytuacja na USDPLN przypomina nieco sytuację sprzed sześciu lat kiedy to taniała ropa i doszło do spowolnienia gospodarczego w Rosji, a strefie euro groził rozpad z powodu chęci odłączenia się biedniejszych krajów. Nie trudno doszukiwać się tutaj analogii, szczególnie w sytuacji gdy w niedzielę odbędą się wybory parlamentarne w Grecji, a zwycięstwo Syrizy wprowadzi element niepewności co do stabilności strefy.
Miniony tydzień przyniósł także sporo doniesień z krajowej gospodarki. Oprócz dyskusji dotyczących pomocy rządowej dla osób posiadających kredyt w walucie helweckiej doszło do opublikowania protokołu ze styczniowego posiedzenia RPP oraz wywiadu z prezesem NBP Markiem Belką. Wszystko wskazuje na to, że decyzja o kolejnych obniżkach stóp procentowych została jedynie odroczona na czas „turbulencji na rynkach” mimo wyraźnej poprawy statystyk z polskiej gospodarki (wysokiej dynamiki inwestycji, spadku cen ropy wpływającej na zamówienia w przedsiebiorstwach czy wzrostu zatrudnienia). W obecnej sytuacji, gdy decyzja o ponownym osłabieniu polskiej waluty mogłoby być kolejnym ciosem dla frankowiczów, RPP woli wstrzymać się z podjęciem takich kroków.
Monika Krzywda, analityczka AKCENTY