6. WROsound zakończony

Zakończyła się 6. edycja festiwalu WROsound, znanego wcześniej pod szyldem Wrocławski Sound. Do tej pory prezentował muzykę artystów wrocławskim, w tym roku po zmianie formuły w ciągu dwóch dni wystąpiło 11 formacji z terenów nadodrzańskich, zarówno z Polski jak i Czech.  W salach Impartu zaprezentowano nie tylko bogatą różnorodność wrocławskiej sceny muzycznej, ale również unikalne projekty tworzące nową jakość tego środowiska.

 

Pierwszy dzień upłynął pod znakiem elektroniki. Rozpoczęło trio Notopop z tanecznym setem prowadzonym przez wyraźny bas. Najwięcej energii przekazał publiczności rozbujany wokal Kasi Gruszki i kolejne bity towarzyszących jej kolegów. Mistrzem ceremonii i gwarantem dobrej zabawy należy bez wątpienia okrzyknąć Budynia z formacji Babu Król. Jego ekspresja wokalna i rozbrajające anegdoty nie pozwalały usiedzieć na miejscu, czego dowodem była porywająca końcówka łącząca we wspólnej zabawie wszystkich zgromadzonych na. Błyskotliwymi pomysłami brzmieniowymi raz po raz zaskakiwała Poprzytula. Harmonijne dźwięki zespołu stały się leniwym odpoczynkiem w środku festiwalowego wieczora. Zdecydowanie najbardziej klimatyczny koncert WROsoundu zagrał tajemniczy duet We Draw A. Ich rozmyte dźwięki syntezatorów porywały do tańca, aby za chwilę skłonić do emocjonalnych przeżyć łagodną wokalizą. Pięknie oświetlone wnętrze Sali Kameralnej tylko pomogło zanurzyć się w elektronicznych pejzażach.Z kolei najpotężniejsze brzmienie zaprezentowały Nervy. To był jeden z tych koncertów, którego mocy nie odda żadne nagranie studyjne. 7-osobowa orkiestra pokazała pełną skalę instrumentów dętych napędzanych przez wybitną grę na perkusji Jana Młynarskiego. Całym tym spektakularnym big bandem dyrygował Agim Dżeljilji który nowatorsko połączył żywe instrumenty z dźwiękami komputera.

 

Drugi dzień WROsoundu należał do gitar oraz rozmaitych bębnów. Niebanalne i otwarte podejście do rocka przedstawił zespół Kristen. Spod ściany dźwięku gitar dobiegał melodyjny wokal Michała Bieli wspomagany czasem taneczną zagrywką. Całą gamę pozytywnych dźwięków zaserwował MiloMailo razem ze swoim zespołem Riddim Bandits i GPD. Słychać było, że wszyscy są tam istotni, a kolektywna gra muzyków leżała u podstaw zaraźliwego entuzjazmu, który udzieił się także widowni. Peter J. Birch również wystąpił ze swoim zespołem The River Boat Band interesująco snując swoje sentymentalne miniatury. W swoich balladach sięgał zarówno po zestaw songwritera – gitarę akustyczną i harmonijkę – jak i również po gitarę elektryczną w mocniejszym stylu. W sobotni wieczór takie połączenie zaczarowało niejednego słuchacza.

W niecodziennym miejscu – galerii ImpArt – swój koncert zagrał projekt Breslaux. Choć wystąpili w mniejszym składzie, nie przeszkodziło to charyzmatycznemu Witoldowi Sikorze świetnie zaadaptować się do tej przestrzeni. Na pierwszym planie pozostały prawdziwe instrumenty – saksofon i mini zestaw perkusyjny – środki wystarczające do wzniesienia żywiołowego setu w środku festiwalowego wieczoru.

Przed Pure Cityzen zagrała czeska songwriterka Moin Moin. Jej nastrojowe ballady przywoływały na myśl charakterystyczną barwę głosu PJ Harvey. Była to swoista „cisza przed burzą”, bo gitary z Pure Cityzen rozpętały prawdziwe szaleństwo. Głośny rockowy występ w starym stylu Nirvany czy Sonic Youth Obok takiego natężenia emocji trudno było przejść obojętnie.

Największy hałas  wzniesiono jednak na cześć Waldemara Kasty. Legenda wrocławskiego hip-hopu wróciła na scenę po latach nieobecności. Przyjęcie okazało się być więcej niż entuzjastyczne – wypełniona po brzegi Sala Teatralna Impartu bujała się w rytm rapowanych wersów . Wielka w tym zasługa Electro-Acoustic Beat Sessions – równorzędnych gwiazd tego wieczoru i wspaniałych muzyków, których solówki zachwycały nawet tych, którym z hip-hopem nie jest po drodze.

Ten właśnie koncert Kasty może stać się dumnym symbolem idei całego festiwalu WROsound – lokalna legenda łącząca swe siły z młodymi utalentowanymi muzykami. Nieoczekiwany powrót specjalnie dla publiczności WROsoundu. Zderzenie gatunkowe przywołujące uznane dokonania, ale przedstawiające je w zupełnie innym, świeżym świetle. Perfekcja brzmieniowa i wykonawcza muzyków.  A przede wszystkim – świetna zabawa łącząca wszystkich miłośników dobrej muzyki i pokazanie czegoś zupełnie wyjątkowego, co mogło się wydarzyć tylko na tej scenie.

Kolejna edycja WROsoundu za rok w Imparcie!