Wypowiedź: Dariusz Wasilewski, autor raportu „Sieć szpitali – nowe rozwiązania i stare problemy”, ekspert ochrony zdrowia współpracy z Fundacją Republikańską.
Dlaczego szpitale mają długi? Przyczyną deficytu jest niebilansowanie się przychodów i rozchodów placówki. Szpital więcej wydaje na swoją działalność niż jest w stanie na niej zarobić. Największą rubryką w budżecie pozostają wynagrodzenia specjalistów, stanowiące zwykle ponad połowę wszystkich wydatków jednostki. Niemal drugie tyle dyrektor musi przeznaczyć na koszty usług zewnętrznych – Raport Fundacji Republikańskiej „Sieć szpitali – nowe rozwiązania i stare problemy” wskazuje systemowe bolączki funkcjonowania szpitali publicznych w Polsce.
Autor raportu Dariusz Wasilewski wskazuje kilkanaście przyczyn, dla których szpitale popadają w zadłużenie. Do najważniejszych zalicza: ogólnie zbyt niski poziom finansowania służby zdrowia, limity świadczeń, nierentowność i nierównomierność wyceny procedur medycznych oraz okoliczność, która będzie negatywnie oddziaływać na kształt całej polskiej służby zdrowia w najbliższych latach: trudności w skompletowaniu kadry.
Polska przeznacza na ochronę zdrowia jedynie 4-5% PKB. Tymczasem eksperci uważają, że dopiero wydatki na poziomie co najmniej 6% zapewniają bilansowanie się systemu. Ze zbyt niskiego poziomu finansowania bierze się jedna z największych bolączek polskiej służby zdrowia, czyli kolejki do specjalistów. Szpitale i przychodnie mogłyby przyjmować więcej pacjentów, ale nie pozwalają na to limity świadczeń. W konsekwencji zdarza się, że koszty utrzymania sprzętu diagnostycznego są wyższe niż generowane dzięki niemu przychody.
Innym problemem trapiącym szpitale publiczne zdaniem Fundacji Republikańskiej jest wycena poszczególnych świadczeń medycznych. Za jedne NFZ płaci zbyt mało, ale są też dziedziny przeszacowane. W praktyce oznacza to, że niektóre świadczenia, takie jak pediatria, zawsze przynoszą szpitalowi stratę. Dyrektor musi więc liczyć na oddziały bardziej „dochodowe”, na przykład kardiologię, dzięki którym zbilansuje budżet. Tymczasem na rynku usług medycznych powstały placówki, głównie prywatne, specjalizujące się w wykonywaniu świadczeń mało skomplikowanych, ale dobrze wycenianych przez NFZ, np. operacji zaćmy. Drenują one pacjentów, a za nimi również pieniądze, ze szpitali publicznych. W efekcie do państwowych szpitali trafiają chorzy z powikłaniami lub z trudnymi przypadłościami, których leczenie kosztuje najwięcej.
Autorzy raportu zawracają uwagę także na narastające trudności szpitali, zwłaszcza tych mniejszych, w kompletowaniu kadry. Polska już teraz ma najniższy w Europie odsetek lekarzy w przeliczeniu na 1000 mieszkańców – zaledwie 2,3. Podobnie źle wyglądają wskaźniki dotyczące pielęgniarek. A będzie jeszcze gorzej, ponieważ w jednym i drugim zawodzie średnia wieku wynosi odpowiednio 54 i 48 lat. Poza tym młodzi lekarze coraz częściej wyjeżdżają do pracy za granicę, natomiast chętnych do pracy w zawodzie pielęgniarki jest w ogóle coraz mniej.
Czy reformy planowane przez rząd uzdrowią niedomagający system lecznictwa szpitalnego? Według Fundacji Republikańskiej optymistycznie mogą nastrajać zwłaszcza deklaracje stopniowego zwiększenia finansowania służby zdrowia do poziomu 6% PKB. Trudniej przewidzieć wpływ kolejnych pomysłów rządu na stan finansowy szpitali. Eksperci nie są zgodni, czy tzw. ustawa o sieci szpitali, która ma wejść w życie w październiku 2017 r., oraz powrót do systemu budżetowego z początkiem 2018 polepszą czy pogorszą kondycję finansową szpitali. W ramach systemu budżetowego zlikwidowany zostanie NFZ a środki na działalność służby zdrowia będą pochodzić prosto z budżetu państwa. Im lepszy będzie ogólny stan finansów publicznych, tym więcej pieniędzy zostanie przeznaczonych na ochronę zdrowia. Czy dekoniunktura będzie natomiast skutkować cięciami w tym zakresie? Pytania prowokuje również ustawa o sieci szpitali. Od jesieni placówki nie będą rywalizowały między sobą w konkursach, ale dostaną ryczałtowe wynagrodzenie, oparte na poprzednich okresach rozliczeniowych. Autorzy raportu zawracają uwagę także, na to, że nie wiadomo, co się stanie, gdy szpitalowi skończą się pieniądze przyznane w ryczałcie.