Rosnący protekcjonizm początkiem wojny handlowej?

Atradius opublikował analizę skutków wprowadzenia ceł na stal i aluminium przez Donalda Trumpa. Działania protekcjonistyczne Stanów Zjednoczonych wpłyną na kondycję branży metalurgicznej na całym świecie oraz są zapowiedzią kolejnych kroków administracji rządowej USA, ale i UE czy Państwa Środka.

Wprowadzając cła na stal i aluminium, prezydent USA spełnił jedną z głównych obietnic wyborczych.

  • Amerykańscy producenci stali i aluminium zyskują, ale dzieje się to kosztem amerykańskich firm wykorzystujących metal.
  • Zaczynają tracić również zagraniczni producenci. Wiele mogą zyskać Kanada, Meksyk i Australia, które mają być zwolnione z opłat.
  • Prawdziwym zagrożeniem jest to, że środki te mogą stanowić wstęp do globalnej wojny handlowej, zwłaszcza teraz, gdy doradcy prezydenta USA o silnych poglądach protekcjonistycznych zyskują przewagę.

Prezydent USA Donald Trump podpisał 2 marca specjalne rozporządzenie na wprowadzenie ceł do 25 proc. na cały import stali i 10 proc. na import aluminium. Większymi podatkami nie zostały objęte metale pochodzące z Meksyku i Kanady ze względu na trwające negocjacje układu NAFTA. Do tych państw dołączyła także Australia, która jest w trakcie negocjacji z administracją prezydenta Trumpa „porozumienia o bezpieczeństwie”. Nowe taryfy nakładane są na podstawie rzadko stosowanego prawa, które pozwala na nadzwyczajne sankcje handlowe w celu ochrony „bezpieczeństwa narodowego”. Chodzi przede wszystkim o pomoc w zachowaniu miejsc pracy dla amerykańskich hutników, którzy stracili pracę w wyniku automatyzacji i globalizacji.

Zmiany personalne w Białym Domu większym zagrożeniem niż cła

Zdaniem ekspertów Atradius w administracji Trumpa coraz bardziej słyszany jest głos doradców o silnych poglądach protekcjonistycznych, którzy popierają stosowanie kolejnych środków handlowych, takich jak zapowiadane cła. Jednocześnie na arenie międzynarodowej rosną obawy przed reakcją innych krajów, które już teraz zapowiadają wdrożenie środków protekcjonistycznych, na których czele stanęły Chiny. To zaś źle wróży międzynarodowemu handlowi.

W analizie Atradius szczegółowo nakreślony został światowy rynek stali i aluminium, a następnie przedstawiona została ocena ekonomicznego wpływu wzrostu ceł za stal i aluminium dla USA, jego partnerów handlowych i poszczególnych sektorów. Zdaniem analityków wpływ ten nie jest aż tak szokujący, zwłaszcza że obecnie Kanada, będąca największym eksporterem, Meksyk i Australia mogą być zwolnione z dodatkowych opłat. Eksperci Atradius zwracają uwagę, że bardziej niepokojące jest m.in. rezygnacja Gary’ego Cohna, głównego doradcy ekonomicznego Donalda Trumpa i przeciwnika wprowadzania ceł, a także to, że administracja amerykańska zdaje się iść w kierunku stopniowego pozbywania się ograniczeń dla przyszłych działań protekcjonistycznych.

 – Administracja USA, a może i sam prezydent Stanów Zjednoczonych, zrobiła wielki krok, by zrealizować obietnice powzięte w czasie kampanii wyborczej dotyczące podniesienie ceł, by ożywić amerykański przemysł stalowy i aluminiowy. Partnerzy handlowi objęci wzrostem wysokości podatków będą działać odwetowo, co widać już po ostatnich reakcjach Chin i UE. W dłuższej perspektywie odczują to również konsumenci dóbr finalnych. Co więcej, rząd USA prawdopodobnie zaproponuje kolejne środki protekcjonistyczne. Jeszcze nie doszliśmy do wojny handlowej, ale niewątpliwie się do niej zbliżamy i musimy taki scenariusz zakładać – komentuje Arkadiusz Taraszkiewicz, dyrektor regionalny ds. oceny ryzyka w Atradius.

Dotychczasowa dominacja Chin i niemoc Stanów Zjednoczonych

Charakterystyczną cechą rynku stali i aluminium jest dominacja Chin, zarówno w produkcji, jak i – choć w mniejszym stopniu – konsumpcji. Mówiąc dokładniej, z 1687 milionów ton stali wyprodukowanych w 2017 roku, nieco ponad 50 proc. pochodziło z Państwa Środka. Chińskie zapotrzebowanie to około 44 proc. globalnej konsumpcji, co sugeruje nadwyżkę 134 mln ton stali. Co ciekawe UE odpowiada za 10 proc. produkcji, Japonia 6 proc., Indie 6 proc. i Stany Zjednoczone 5 proc. Ceny stali znalazły się pod presją po globalnym kryzysie gospodarczym w 2009 roku i spowolnieniu gospodarczym Chin. Jednak w ostatnim czasie ceny zaczęły rosnąć po pobudzeniu globalnej gospodarki i ogłoszeniu przez władze chińskie, zamknięcia znaczącej  liczby centrów produkcyjnych.

Z kolei amerykańscy producenci nie są wystarczająco konkurencyjni. Wynika to przede wszystkim z braku inwestycji w nowe technologie, nieelastycznych umów o pracę i rosnących kosztów (zdrowotne i emerytalne). W efekcie względnie nieefektywne kosztowo amerykańskie fabryki stali i aluminium są wypierane z rynku, na co wskazuje zmniejszająca się skala produkcji. Biorąc pod uwagę, że produkcja w Stanach Zjednoczonych maleje, a zużycie metali rośnie,  kluczowym dla USA jest import w celu nadrobienia różnicy. Wzrost cen importowanej stali i aluminium kolejno o 25 proc. oraz 10 proc. są znaczącymi podwyżkami i mają zapewnić ochronę amerykańskim producentom metali. Jednakże dla firm, takich jak producenci samochodów, którzy wykorzystują oba surowce, będzie to niewątpliwie oznaczać wyższe koszty.