Wypowiedź: Marek Rogalski, główny analityk walutowy Domu Maklerskiego BOŚ
Teoretycznie miało być fatalnie i było… ale nie dla funta. Negocjowane miesiącami z Unią Europejską porozumienie ws. Brexitu zostało wyrzucone przez brytyjski parlament do kosza. Tragedii jednak nie ma, gdyż inwestorzy liczą na nowy rozdział w Brexitowej sadze…
Premier May nie stoi na słabej pozycji. W środę pokazała, że ma sobą poparcie całej Partii Konserwatywnej, oraz północnoirlandzkich unionistów z DUP. Ci, którzy ją tak zażarcie krytykowali podczas debat i odrzucili jej projekt Brexitu, postanowili dać jej kredyt zaufania. Dlaczego? Bo przedterminowe wybory mogłyby doprowadzić do przejęcia władzy przez opozycyjną Partię Pracy, której lider Jeremy Corbyn jest nieco kontrowersyjną postacią w parlamencie. Niemniej teraz to May może dyktować warunki, ale i też ona będzie odpowiedzialna, za to, jak sprawa Brexitu zostanie doprowadzona do końca. Teoretycznie parlament może przejąć w najbliższych dniach inicjatywę, ale praktycznie nic nie zostanie ustalone z pominięciem premier. Niewykluczone jednak, że to parlamentarzyści mogą zdecydować o tym, że Brexit zostanie odsunięty w czasie. Niemniej istnieje istotna różnica pomiędzy odwleczeniem go o kilka miesięcy, a zawieszeniem tego procesu i zmierzaniem w stronę drugiego referendum. W pierwszym przypadku kluczowe będzie to, czy uda się przedstawić nową mapę drogową działań i propozycji dla UE. W przeciwnym razie Bruksela może słusznie oponować uznając, że w ten sposób cały proces można przesuwać w nieskończoność.
Co dalej? Teoretycznie weekend powinien upłynąć pod znakiem między-partyjnych konsultacji dotyczących wypracowania „nowej drogi” do Brexitu. Tylko, że główna partia opozycyjna, czyli Partia Pracy, na razie nie zamierza w nich uczestniczyć. To nieco komplikuje sytuację, gdyż teoretycznie May powinna w poniedziałek przestawić nowe rozwiązania, w kolejnych dniach próbować „przedyskutować” je z unijnymi partnerami, tak aby 29.01 mogła odbyć się „rzeczowa” debata w Izbie Gmin. Tymczasem działania Partii Pracy zmierzają do „obstrukcji” tego procesu. To może wywołać obawy rynku, zwłaszcza, że UE nadal sztywno stoi na stanowisku, że możliwości renegocjacji traktatu nie ma, chyba, że na poważniejsze rozmowy zgodzą się wszystkie kraje UE (stanowisko Niemiec). Inni europejscy politycy dodają jednak, że Wielka Brytania powinna teraz przedstawić konkretną mapę drogową swoich oczekiwań. Wracamy, zatem znów do wspomnianej mapy działań.
– Ostatnie dni paradoksalnie przynoszą zwyżki funta. Rynek próbuje rozgrywać scenariusz, w którym, albo Brexitu nie będzie, albo będzie łagodny, albo będzie przesunięty w czasie. Czyli pomimo tego, że głosowanie zostało przegrane przez premier May z kretesem spadek funta trwał zaledwie kilkanaście minut, a potem zaczął iść wyraźnie w górę – mówi newsrm.tv Marek Rogalski, główny analityk walutowy Domu Maklerskiego BOŚ.
Zwolennicy odrzucenia Brexitu argumentują, że nowe sondaże dają większe poparcie dla opcji pozostania w Unii Europejskiej. Problem tylko w tym, że to tylko kilka, a kilkanaście procent przewagi, a według opinii, jaką przedstawił rząd parlamentarzystom, sam proces przygotowania drugiego referendum potrwałby rok, pozostawiając kraj w ogromnej niepewności.