Loading the player ...

Wypowiedź: Lidia Gądek, lekarz medycyny, posłanka Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Hudzik, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego, Paweł Witt, prezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki.

Codziennie w Polsce dochodzi do około stu zranień ostrym sprzętem medycznym. To zatrważający wynik, mimo tego, że od kilku lat istnieją przepisy gwarantujące pracownikom bezpieczny kontakt ze sprzętem. Niestety, wyniki najnowszego raportu pokazują, że tak się nie dzieje. O sytuacji polskich pielęgniarek, wnioskach płynących z badania Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych oraz sytuacji w innych krajach europejskich, rozmawiamy z posłanką Lidią Gądek, zastępcą GIS Grzegorzem Hudzikiem oraz prezesem Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki Pawłem Wittem.

– „Obecnie w Polsce mamy taką sytuację, nasze pielęgniarki, lekarze, analitycy medyczni czy fizjoterapeuci, są narażeni w swojej pracy na ekspozycje, a szczególnie na zakłucia. Mogę być one sterylne, np. samym sprzętem medycznym, ale także zakłucia groźne, potencjalne zakaźne, bo spowodowane sprzętem już używanym. Oczywiście, sytuacja przedstawia się lepiej, niż jeszcze piętnaście lat temu, ale to nadal jest daleka droga do tego, co chcielibyśmy osiągnąć. Po publikacji raportu, dowiedzieliśmy się, że około 60% personelu medycznego jest narażonych na ekspozycje zakaźne. Sytuacja ta szczególnie widoczna jest w dużych szpitalach, trochę lepiej jest w lecznictwie otwartym.” – dla Newsrm.tv tłumaczy posłanka Lidia Gądek.

Szacuje się, że w Polsce co roku dochodzi do 37 tysięcy zranień związanych z używaniem sprzętu medycznego przez pracowników służby zdrowia. Pomimo istnienia nakazu zgłaszania takich incydentów, badanie Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki pokazało, że 40% personelu medycznego nie informuje o swoich zranieniach. Dodatkowo, ponad 70% respondentów deklaruje, że podczas swojej pracy zraniło się nawet pięć razy. Dane WHO pokazują, że personel medyczny narażony jest na zakażenie wirusem WZW typu B lub C, a nawet wirusem HIV. Pielęgniarki, których czas kontaktu z pacjentem jest zazwyczaj największy, najczęściej ranią się szklanymi ampułkami oraz igłami iniekcyjnymi.

Aby poprawić bezpieczeństwo zatrudnionych w placówkach medycznych, Unia Europejska wprowadziła dyrektywę, za której implementację w Polsce, odpowiada Ministerstwo Zdrowia. Nakładała ona na dyrektorów placówek ochrony zdrowia obowiązek zapewnienia swoich pracownikom bezpiecznego kontaktu z ostrymi narzędziami, odzieży ochronnej oraz prowadzenia szkoleń z zakresu bezpiecznego obchodzenia się z tymi przedmiotami. Jednak, jak pokazało badanie „Implementacja Dyrektywy Rady 2010/32/UE w polskich szpitalach”, rzeczywistość przedstawia się w dosyć ciemnych barwach. Wnioski z badania pogrupowane w trzy, najważniejsze kwestie: edukacja, akredytacja oraz zmiany systemowe. O szczegóły zapytaliśmy prezesa Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki, Pawła Witta: – „Jeśli chodzi o edukację, musi zmienić się świadomość personelu medycznego. Mamy miejsca w Polsce, gdzie bezpieczny sprzęt jest zapewniony, ale niekoniecznie chętnie używany. Nie wystarczy tylko dostarczyć sprzęt – personel musi być świadomy istoty problemu i tego, jak ważna jest praca na bezpiecznym sprzęcie. Bezpośrednio przekłada się to przecież na ochronę zdrowia pielęgniarki. Moim zdaniem, część personelu, która ma zapewniony bezpieczny sprzęt, ale z niego nie korzysta, robi to przez nawyki. W naszym badaniu brały udział osoby pracujące ponad dziesięć lat w zawodzie, mające duże doświadczenie w tym co robią. Jednak te osoby, zaczynając swoją karierę zawodową, przyzwyczaiły się do pracy na sprzęcie, który nie miał atestu bezpieczeństwa. W momencie, kiedy on się pojawia, taka osoba musi nauczyć się swojej pracy jeszcze raz, bo użytkowanie takiego sprzętu jest zupełnie inne.” – wyjaśnia nasz ekspert.

Paweł Witt, zapytany o kwestię akredytacji, czyli włączenia ryzyka narażenia na zranienie ostrymi narzędziami do oceny ryzyka na poziomie placówki zdrowia, zauważa, że obecne standardy faworyzują pacjenta, przekładając jego zdrowie nad to pracownika szpitala. Jednym z wniosków badania Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych jest zwiększenie wykazu ilościowego i jakościowego sprzętu bezpiecznego w jednostkach akredytowanych, aż do całkowitego zastąpienia sprzętu akcesoriami bezpiecznymi, co w konsekwencji doprowadzi do spadku niebezpiecznych sytuacji, na jakie może być narażony personel szpitalny. Nasz rozmówca jednak podkreśla, że do tych wszystkich zmian, potrzebne jest również inne podejście systemowe. Eksperci podają m.in. standaryzację rejestracji i raportowania zranień, w utworzonej, specjalnie do tego celu, centralnej bazie. Zmiana sposobu rejestracji także powinna być wprowadzona – zamiast w formie papierowej, powinno się to odbywać elektronicznej. Kolejne kwestie to uproszczenie procesu zgłaszania incydentów, oraz zapewnienie odpowiedniej ilości środków finansowych na zakup wysokiej jakości wyrobów medycznych.

Warto zaznaczyć, że wiele powyższych kwestii zostało z sukcesem zaimplementowanych w innych krajach Europy. Pionierem we wdrożeniu procedur związanych z obowiązkowym zastosowaniem bezpiecznego sprzętu jest Autonomiczna Wspólnota Madrytu. Stosuje ona jedynie systemy zamknięte przy pobieraniu krwi. Irlandia zaś posiada świetny system raportowania incydentów poprzez scentralizowanych system krajowy. Podobne systemy wdrożono również we Francji, Niemczech, Holandii czy Grecji.

Zapytaliśmy Główny Inspektorat Sanitarny o to, jaka jest ich rola we wprowadzaniu Dyrektywy UE w życie: – „Naszą rolą, chyba nawet ważniejszą od egzekwowania praw i karania osób nie stosujących się do nich, jest edukacja. Nauczenia, że wspólną cechą i wspólnym dobrem każdego pracownika, powinno być osiągnięcie takiego stanu pracy, przy którym nie dojdzie do skaleczenia. Ponadto, używanie nowoczesnych technologii nie powinno zwalniać pracowników z wiedzy o swoim bezpieczeństwie. Skuteczna profilaktyka także odgrywa dużą rolę” – mówi Grzegorz Hudzik.