Zarabiają 77 proc. więcej niż ich rówieśnicy

Osoby wracające do Polski z dyplomem amerykańskiej uczelni już na starcie dostają bardziej atrakcyjne oferty pracy, na wyższych i lepiej płatnych stanowiskach, z większym zakresem odpowiedzialnych zadań i obowiązków. To fakty, które potwierdzają nie tylko badania rynku, ale także absolwenci uniwersytetów zza oceanu. Poznaj ich historię.

Inwestycja z wysoką stopą zwrotu

77 proc. – tyle średnio więcej zarabia osoba z międzynarodowym wykształceniem i certyfikatami (badanie Goldman Recruitment Salary Survey). Dyplom zagranicznej uczelni to także dwukrotnie niższe ryzyko długotrwałego bezrobocia, co przyznała unijna komisarz ds. edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży, Androulla Vassiliou.

Czy rzeczywiście wykształcenie zdobyte za granicą aż tak zwiększa szansę na znalezienie lukratywnej pracy, i to od razu po studiach? Czy dzięki uzyskanemu doświadczeniu, taki absolwent może szybciej osiągnąć wyższe zarobki niż gdyby ukończył krajowy uniwersytet? Tezę tę potwierdzają sami absolwenci, którzy z dyplomem zagranicznej uczelni wrócili do Polski i zaczęli pracę – w korporacjach i na własny rachunek. Dowodem są też badania, jak choćby to przeprowadzone przez ekspertów z The Boston Consulting Group. Z raportu „Zarządzanie po polsku” jasno wynika, że firmy chętniej zatrudniają kandydatów posiadających dylom zagranicznej uczelni czy międzynarodowe doświadczenie zawodowe.

Kompetencje „na papierze”

Z jednej strony, dla 70 proc. pracodawców liczą się kompetencje potwierdzone „na papierze” (dane Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych). Taki pracownik szybciej awansuje, szczególnie w ramach globalnej korporacji. Z drugiej strony, ważne są odpowiednie kompetencje merytoryczne, zdolności praktyczne i umiejętności interpersonalne – tak zadeklarowało 99 proc. przedsiębiorców zrzeszonych w programie Rzetelna Firma (badanie na grupie 500 firm). Tymczasem zagraniczne studia to z jednej strony prestiżowy dyplom, przyciągający uwagę rekrutera, a z drugiej – sygnał dla pracodawcy, że ma do czynienia z kandydatem o dużym potencjale intelektualnym i pożądanych umiejętnościach. Potwierdzają to Anna Korzeniewska oraz Aleksandra Kozielska, absolwentki zagranicznych uczelni pracujące w Polsce.

Porozmawiajmy o pieniądzach

Po ukończeniu studiów w Stanach Zjednoczonych i powrocie do Polski w 2005 roku bez trudu znalazłam pracę w dużej korporacji z branży AGD. Zaoferowano mi stanowisko młodszego menadżera z pensją dwukrotnie przekraczającą wynagrodzenie, jakie w tamtym czasie otrzymywali moi rówieśnicy, będący jednocześnie na niższych niż moje stanowiskach. Szybko też zostałam włączona przez pracodawcę do tzw. grupy talentów, dzięki czemu mogłam korzystać z dodatkowych szkoleń i uczestniczyć w projektach zagranicznych. Otrzymywałam do realizacji wymagające zadania, nierzadko pracując bezpośrednio z osobami z zarządu firmy. Po niecałym roku zostałam awansowana na stanowisko w pełni menedżerskie, przejmując zarządzanie największą i najbardziej wymagającą kategorią produktową w asortymencie – opowiada swoją historię Anna Korzeniewska, absolwentka City University of New York (CUNY) oraz New York University (NYU).

Jak przyznaje Anna Korzeniewska, studiowanie za granicą to nie tylko szkoła, ale także możliwość podjęcia pracy, pozwalającej zdobyć praktyczną wiedzę i umiejętności, a nierzadko – zarobić na studia. Takie szanse daje amerykański system kształcenia, oferujący ambitnym studentom zajęcia w różnych godzinach, dopasowanych do grafiku pracy.

Obecnie Anna Korzeniewska prowadzi Fundację Rozwoju Talentów oraz firmę GlobalEdu. – Dłuższy pobyt w Stanach wzmocnił we mnie poczucie własnej wartości. Dał odwagę i przekonanie, że wszystko, czego się podejmę, jeśli tylko poświęcę temu wystarczająco dużo czasu i zaangażowania, po prostu się uda. Wiele osób dało mi w życiu szanse i myślę, że dobrze je wykorzystałam. Teraz sama chcę pomagać, ułatwiając młodemu pokoleniu start w lepszą przyszłość. Właśnie z taką myślą podjęłam decyzję o założeniu fundacji i własnej firmy – tłumaczy.

Do Polski z dyplomem międzynarodowej uczelni wróciła także Aleksandra Kozielska. Jak tłumaczy, studia za granicą dały jej niewyobrażalne możliwości, promując indywidualny rozwój, także poza uczelnią. – Już od pierwszych dni, studentom oferuje się udział w licznych stowarzyszeniach i klubach, m.in. naukowych, dyskusyjnych, charytatywnych, sportowych czy rozrywkowych. Otrzymują też kontakt do osób, których zadaniem jest pomoc w znalezieniu pracy i zaplanowaniu ścieżki kariery. Osobiście wykorzystałam wiele z tych możliwości, by móc przekonać się, w czym jestem dobra i co chciałabym robić w przyszłości. Angażowałam się więc w klubach sportowych, a także programach wdrażających inicjatywy studenckie. Prowadziłam projekty rozwojowe dla młodzieży niepełnosprawnej umysłowo, a w czasie wakacji w Polsce odbywałam także praktykę na wydziale psychiatrii w jednym z łódzkich szpitali oraz staż w koncernie FMCG w dziale ds. zachowań konsumenckich. Zapytana o ścieżkę zawodową po ukończeniu studiów, odpowiada: – Otrzymałam kilka lukratywnych ofert pracy, w miejscach i na stanowiskach, które były moim celem. Wybrałam pozycję w Warszawie, gdzie zaczęłam od stanowiska Shopper Insight Management Trainee, już po 10 miesiącach awansując na pozycję Shopper Insights Manager.

Jak przyznaje Aleksandra Kozielska, studia zagraniczne rozwijają w studentach ważne kompetencje, którymi mogą się wyróżnić i które są bardzo cenne dla pracodawców. Dzięki elastycznemu systemowi kształcenia i możliwościom podjęcia pracy bez uszczerbku na nauce, zagraniczny student motywuje się do rozwijania kluczowych kompetencji, takich jak: odpowiedzialność, organizacja czasu i pracy, proaktywność w szukaniu rozwiązań i krytyczna analiza będąca motywatorem do zdobywania wiedzy. – Jeśli ktokolwiek wykaże się takim podejściem w życiu zawodowym, każdy rozsądny pracodawca będzie chciał w niego inwestować, dawać możliwości rozwoju i bardziej wymagające zadania wiedząc, że im sprosta – podsumowuje Aleksandra Kozielska.

Po zagraniczne wykształcenie co roku wyjeżdża kilka tysięcy młodych Polaków. Ilu? Tego dokładnie nie wiadomo, bo statystyki nie uwzględniają tych, którzy jadą „na własną rękę”. Kierunkiem wielu są Stany Zjednoczone. Nie bez powodu. W końcu 16 na 20 najlepszych uniwersytetów na świecie to szkoły wyższe z USA (The 2014 Academic Ranking of World Universities).