Norwedzy mówią nie kwasom tłuszczowym trans  – a jak mogą się przed nimi bronić Polacy?

Walka z obecnością kwasów tłuszczowych trans w produktach spożywczych wchodzi w nowy etap. Po Danii, Islandii, Austrii oraz Stanach Zjednoczonych kolejny kraj – Norwegia – zaostrzył przepisy dotyczące tych niekorzystnych dla zdrowia tłuszczów. W Polsce żywieniowcy także alarmują, by unikać produktów z dużą zawartością kwasów tłuszczowych trans, jednak rodzimi konsumenci mają utrudnioną sytuację. W  świetle polskiego prawa producenci nie mają obowiązku umieszczać na opakowaniu informacji o kwasach tłuszczowych trans i tego nie robią. Polakom, którzy chcą unikać „transów” pozostaje dogłębna analiza składów produktów w poszukiwaniu określeń mogących wskazywać na obecność tych niezdrowych tłuszczów lub… wybieranie produktów z logo „Wiem, co Wybieram”. Logo to przyznawane jest wyłącznie takim produkty, które nie zawierają kwasów tłuszczowych trans, lub ograniczyły ich zawartość do takich poziomów, które spełniają międzynarodowe, rygorystyczne kryteria Fundacji „Choices International”.

Tłuszcz jest niezbędny do prawidłowego wzrostu i rozwoju organizmu człowieka, ale chcąc zachować zdrowie musimy zwracać uwagę na jego skład i ilość w naszej diecie. Należy ograniczać tłuszcze nasycone i kwasy tłuszczowe typu trans. Ostatnie z wymienionych są wyjątkowo niebezpieczne dlatego naukowcy i lekarze apelują, aby ich spożycie było tak niskie, jak to tylko możliwe, przy zachowaniu właściwie zbilansowanej diety – mówi przewodnicząca Polskiej Rady Naukowej programu „Wiem, co Wybieram” prof. dr hab. Danuta Kołożyn-Krajewska.
Dieta Polaków niestety obfituje w produkty zawierające duże ilości tłuszczów trans. Powstają one
w procesie smażenia – występują w największych ilościach w produktach cukierniczych, daniach fast food, w tym zwłaszcza we frytkach oraz słonych przekąskach np. chipsach.

Niestety w Polsce producenci żywności nie są zobligowani do informowania o zawartości tłuszczów trans na opakowaniach swoich produktów. Można jednak zakładać, że produkt je zawiera, jeśli na opakowaniu znajduje się informacja, że tłuszcze w nim zawarte zostały „uwodornione”, „częściowo uwodornione” lub „utwardzone”. Najłatwiej jednak sięgać po produkty oznaczone logo „Wiem, co Wybieram”, bo dają nam gwarancję, że nie zawierają kwasów tłuszczowych trans, lub ich ilość nie przekracza rygorystycznych limitów.

Warto też zauważyć, że wokół tłuszczów trans istnieje wiele błędnych przekonań. Jednym z nich jest podkreślanie, że margaryna do smarowania jest niekorzystna żywieniowo ze względu na zawartość trans kwasów tłuszczowych. Tymczasem w wysokojakościowych, nowoczesnych margarynach do smarowania nie stosuje się wyłącznie utwardzonych tłuszczów. Zawierają one także tłuszcze nie utwardzone wnoszące wielonienasycone kwasy tłuszczowe pochodzenia roślinnego, które w diecie powinny dominować. Nie ma także dowodów na szkodliwość masła, a słynna „wojna masła
z margaryną” nie została dotychczas rozstrzygnięta przez żywieniowców. Zgodnie ze współczesną wiedzą żywieniową można śmiało zalecić umiarkowane spożycie zarówno masła jak i miękkich, nowoczesnych margaryn.

Nadmierne spożywanie tłuszczów trans może mieć bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie konsumentów. Może ono powodować wzrost stężenia „złego” cholesterolu LDL i trójglicerydów we krwi oraz obniżenie poziomu „dobrego” cholesterolu HDL, czego konsekwencją jest zwiększone prawdopodobieństwo zapadalności na choroby przewlekłe – cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, chorobę wieńcową, otyłość, czy miażdżycę.

Świadomość tragicznych skutków spożywania kwasów tłuszczowych typu trans rośnie z każdym rokiem na całym świecie. Regulacja wprowadzona m.in. w Norwegii jest jednym z rozwiązań, które przyczynią się do zmniejszenia częstości występowania otyłości oraz chorób dietozależnych. Eksperci jednak wskazują, że najlepszą drogą jest współpraca z producentami żywności i reformulacja składów produktów. Stopniowe zmiany w ilości szkodliwych składników w żywności, jest działaniem rekomendowanym przez fundację Choices International i program „Wiem, co Wybieram”. Pozytywne efekty takiego podejścia możemy obserwować w Holandia. Program opracowany przez ten kraj nie zakazuje, lecz w porozumieniu z producentami, prowadzi do stopniowego poddawania reformulacji składów produktów spożywczych.

 „Nasze doświadczenie w wielu europejskich krajach pokazuje, że program jest w stanie zmotywować producentów do modyfikacji składu swoich produktów. Po trzech latach od wprowadzenia programu w Holandii udało się przekonać objętych programem producentów do: obniżenia zawartości składników, które powinny być zredukowane, np. tłuszczów nasyconych o 43% (w produktach mięsnych), cukrów dodanych o 75% (w produktach mlecznych), soli o 39% (w dodatkach do pieczywa), obniżenia zawartości kwasów tłuszczowych trans (w produktach spożywczych)
i  zmniejszenia ich spożycie o 62%
oraz do podniesienia zawartości błonnika o 52% (w kanapkach)”-
twierdzi Rutger Schilpzand, dyrektor Fundacji Choices International.