Bugatti EB110: włoska ekstrawagancja z francuskim emblematem

Romano Artioli, jeden z włoskich dealerów Ferrari, zamarzył sobie, że ożywi legendarną ale już przez wielu zapomnianą francuską markę Bugatti. Dzięki jego staraniom w 1991 r. na rynku pojawił się Bugatti EB 110GT. Ten awangardowy i skomplikowany technologicznie pojazd niestety nie pomógł przetrwać odrodzonej na nowo firmie, która zbankrutowała w 1995 roku. Teraz EB110 cieszy się wielkim wzięciem wśród kolekcjonerów i jego wartość wzrasta z aukcji na aukcję.

Francuska marka Bugatti po zakończeniu II Wojny Światowej praktycznie umarła. Próby wskrzeszenia produkcji na początku lat 50 ubiegłego wieku zakończyły się fiaskiem. Powstało tylko osiem egzemplarzy Type 101, modelu opartego jeszcze na przedwojennych rozwiązaniach technicznych, a późniejszy Type 252 nie wyszedł poza prototyp. W 1959 roku marka zniknęła z grona francuskich producentów, ale pozostała legenda zbudowana na sukcesach sportowych modeli powstałych przed wojną.
Ta magia i legenda sprawiły, że pod koniec lat 80. Romano Artioli, przedsiębiorca z Moglii, dystrybutor Suzuki na Włochy, właściciel sieci dealerskiej oraz największego w tym kraju salonu Ferrari, postanowił ożywić markę Bugatti. Znał ją od podszewki, miał bowiem sporą kolekcję przedwojennych modeli firmy, a w roku 1987, za namową Ferrucio Lamborghini, nabył prawa do nazwy. Wtedy też narodził się w jego głowie projekt supersportowego włoskiego samochodu o francuskich korzeniach. Pomysł był bardzo ambitny, nowy model miał być lepszy pod każdym względem od włoskiej i niemieckiej konkurencji, a na dodatek miał być na tyle komfortowy, aby można go było używać jako typowego auta GT.

Założenia wokół pomysłu tego supersportowego GT – jak na tamte czasy – były bardzo awangardowe. Pojazdy konkurencji posiadały cztery zawory na cylinder, więc dla nowego Bugatti zaplanowano ich pięć plus cztery turbosprężarki. Dodajmy do tego jeszcze sześciobiegową skrzynię zamiast pięciobiegowej, wtedy jeszcze popularnej wśród aut GT i napęd na cztery koła zamiast wyłącznie na tył.
Stworzenia nowego silnika do nowego Bugatti podjęli się inżynierowie, którzy budowali V12 u Lamborghini. Design wymarzonego auta Romano Artioli również wywodził się od samochodów z bykiem na emblemacie, bowiem był za niego odpowiedzialny Marcello Gandini, projektant kilku modeli z Sant’Agata.
Fabryka, w której miały powstawać nowe Bugatti, powstała w Camogalliano niedaleko Modeny. Jednak nie całe auto było włoskiego pochodzenia, bo karbonowa wanienka, będąca głównym elementem konstrukcji nowego Bugatti, powstawała we francuskiej firmie Aerospatiale.


źródło: RM Auctions

Przygotowania do produkcji trwały prawie cztery lata. Wreszcie 11 września 1991 roku Artioli pokazał publiczności i dziennikarzom prototyp nowego supersamochodu. Choć auto powstało we Włoszech, przedsiębiorca chciał przypomnieć o francuskich korzeniach marki, więc prezentacja odbyła się w Paryżu, jednocześnie w dwóch miejscach, w dzielnicy La Defense oraz przed pałacem wersalskim. Samochód otrzymał też nazwę EB110, na cześć Ettore Bugattiego, który urodził się dokładnie 110 lat przed prezentacją pojazdu.
Seryjna produkcja rozpoczęła się dopiero w 1993 roku. W tamtym czasie EB 110 GT było uznawane za najbardziej zaawansowany technicznie supersamochód dostępny na rynku. Wszystkie założenia, jakie przed konstruktorami postawił Artioli, zostały zrealizowane, trzy i pól litrowy silnik V12 miał w podstawowej wersji 560 koni mechanicznych, a w wersji SuperSport aż 611. Auto w obu wersjach było w stanie rozpędzić się powyżej 340 kilometrów na godzinę.

Plany Artiolego – który wtedy odkupił od General Motors inną, słynną markę samochodową, czyli Lotusa – pokrzyżował kryzys. Popyt na superauta był tak niewielki, że Jaguar zdecydował o zakończeniu produkcji modelu XJ220, rywala EB110. W 1995 roku, czyli w dwa lata od uruchomienia produkcji seryjnej, marka Bugatti zbankrutowała. Ale wkrótce odrodziła się na nowo – prawo do nazwy przejął Volkswagen, który 10 lat po bankructwie zaprezentował nowe Bugatti, model 16-4 Veyron.

Kolejne odrodzenie marki zwiększyło zainteresowanie kolekcjonerów poprzednim modelem. Dodatkową zaletą auta była jego wyjątkowa rzadkość, powstało bowiem tylko 95 sztuk EB110 w wersji GT. Ich ceny zaczęły piąć się w górę.
Dobrze zachowane egzemplarze EB110 można było nabyć w 2007 roku za 170 000 euro. W roku 2009 jeden został wylicytowany na aukcji firmy RM w Londynie za 220 000 funtów (wtedy funt i euro były sobie bardzo bliskie). W 2014 roku, na aukcji w Monaco egzemplarz widoczny na zdjęciach został sprzedany już za 280 000 euro.

Michał Wróbel
Lion’s Bank