Nawet 27 tys. zł za urlop w Zakopanem

Hotele w rodzimych kurortach pękają już w szwach, a wraz z nimi lokale gastronomiczne, górskie szlaki czy bałtyckie i mazurskie plaże. Znalezienie wolnego miejsca to nie lada wyzwanie, a stawki za nocleg są dziś o 27% wyższe niż przed rokiem – ostrzega Lion’s Bank.

Nie tylko skrawek wolnej plaży czy stolik w lokalu gastronomicznym, ale też wolne pokoje hotelowe, to obecnie towar wybitnie deficytowy. Problem dotyczy nie tylko miejscowości nadmorskich, ale też obszarów górskich i Mazur.

Wiele mówi się o tym, że zagrożenie terrorystyczne poza granicami Polski skłania Polaków do spędzania urlopu w kraju. Niewykluczone, że rodzime kurorty pomógł też zapełnić program 500+. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W pełnej krasie obserwować można je jednak dopiero w połowie sierpnia, na kiedy to tradycyjnie przypada szczyt sezonu wakacyjnego. Wszystko dlatego, że 15 jest dniem wolnym od pracy (Święto Wojska Polskiego i Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny). Mamy więc długi weekend, a do tego biorąc urlop w połowie sierpnia można „zaoszczędzić” jeden dzień wolny.

Szał wart 1500 zł

Pozostaje więc spytać z jaką ofertą spotka się para, która planując urlop na ostatnią chwilę, chciałaby wyjechać 13 sierpnia i wrócić 28 sierpnia? Niestety w wielu miejscach trudno mówić o jakiejkolwiek ofercie, bo w hotelach nie ma już przeważnie wolnych miejsc. W 18 popularnych turystycznie miastach przeciętne obłożenie wynosi aż 97% – wynika z danych zebranych przez Lion’s Bank na internetowych portalach rezerwacyjnych. To oznacza, że niewynajęte są wciąż trzy miejsca noclegowe na 100. W praktyce sytuacja jest znacznie gorsza, bo może się okazać, że para w trakcie dwutygodniowego urlopu musiałaby się nawet kilka razy przeprowadzać pomiędzy hotelami lub przynajmniej pomiędzy pokojami w tym samym hotelu. Gdyby tego było mało, na najemców czekają przeważnie jedynie najdroższe oferty. W efekcie wakacyjny szał podniósł w tym roku koszt noclegów modelowej pary o ponad 1500 zł.

Dla porządku należy dodać, że lepiej może być już na miejscu. Samodzielne poszukiwanie kwater prywatnych lub nadzieja na to, że wcześniej zarezerwowane miejsca w hotelach nie zostaną wykorzystane jest jednak ryzykowne – mogą potencjalnie przynieść spore oszczędności, ale też niemniejsze rozczarowanie, gdy okaże się, że miejsc faktycznie nie ma.

Zakopiańskie szaleństwo

Jak na dłoni problem ten widoczny jest w Zakopanem. Wakacje w sercu Tatr zaplanowało tak wielu urlopowiczów, że trudno znaleźć jakiekolwiek wolne pokoje, a te dziś dostępne mają zaporowe ceny. Za dwa tygodnie w Zakopanem można zapłacić nawet 20-30 tys. zł (sam nocleg). Właśnie takie oferty powodują, że przeciętna stawka za dobę oszacowana została na 1140 zł. Rok temu oferta nie była na tyle przebrana i choć o miejsce hotelu lub pensjonacie także nie było łatwo, to średnia stawka za pokój wynosiła „tylko” 400 zł za dobę. Wzrost wynosi więc aż 185% i jest najwyższy w gronie przebadanych miast. Wszystko dlatego, że przed rokiem w analogicznym okresie wolny był wciąż 1 pokój na 8, dziś tylko 1 na 100.

Nadmorskie tłumy

Nieznacznie gorzej radzą sobie miejscowości nadmorskie. W Międzyzdrojach za dobę modelowa para musiałaby zapłacić trochę ponad 840 zł. To prawie dwa razy więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem (około 430 zł za dobę). Niemal nie zmieniła się za to stawa za nocleg w Kołobrzegu. Modelowa para, szukając noclegu na ostatnią chwilę musiałaby się liczyć z koniecznością zapłacenia aż 880 zł za dobę. To kilkanaście złotych więcej niż przed rokiem. Niewielka różnica w cenie wynika z faktu, że zarówno w bieżącym sezonie jak i w poprzednim obłożenie kołobrzeskich hoteli przekraczało 95%.

Oddech w Częstochowie

Jeśli modelowa para szukałaby mniej zatłoczonych hoteli i bardziej przystępnych stawek za nocleg, to wybór mógłby paść na Częstochowę. Oprócz zwiedzania Jasnej Góry, w okolicy możliwe jest podziwianie licznych zamków, wędrówki, wycieczki rowerowe i wspinaczka. Nawet jednak w Częstochowie, zamykającej przygotowane zestawienie najbardziej popularnych miejscowości turystycznych w Polsce, obłożenie hoteli wynosi prawie 80%. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że za dobę w hotelu trzeba zapłacić 210 zł – dosłownie kilka złotych więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem.