Ponad 180 km na godzinę z Kasprowego Wierchu!

Dokładnie 38 lat temu Jacek Nikliński ustanowił rekord Polski w najszybszym zjeździe na nartach. Zawrotna prędkość przekroczyła 180 km na godzinę. Do tej pory jeszcze nikomu nie udało się osiągnąć lepszego wyniku na terenie Polski.

5 maja 1979 r. Jacek Nikliński po raz drugi podjął się próby bicia polskiego rekordu prędkości w zjeździe na nartach. Pobił ustanowiony rok wcześniej przez siebie wynik, osiągając zawrotną prędkość przekraczającą 180 km na godzinę. Od 38 lat nikomu nie udało się być szybszym.

Po raz pierwszy wyzwania podjął się w 1978 r. Trasa przebiegała z niższego szczytu Beskidu do Kotła Gąsienicowego. Ze względu na warunki atmosferyczne w ostatniej chwili została zmieniona.

– Pierwszy oficjalny rekord Polski, który ustanowiłem wynosił 143,713 km na godzinę w klasie seryjnej. Miałem na sobie narty seryjne, bez właściwego kombinezonu i odpowiedniego kasku na głowie. Rok później powtórzyłem wyzwanie już na bardziej profesjonalnym sprzęcie i osiągnąłem jeszcze lepszy wynik – mówi Jacek Nikliński.

Za drugim razem, trasa prowadziła z samego szczytu Beskidu w kierunku dolnej stacji kolei w Kotle Gąsienicowym i miała ok. 800 metrów długości. Jacek Nikliński osiągnął na niej rekordową prędkość 180,632 km na godzinę w klasie otwartej i 163,710 km na godzinę w klasie seryjnej. Wyniki znalazły się w pierwszej dziesiątce najlepszych rezultatów na świecie tamtego sezonu.

– Wydarzenie zbiegło się w czasie z obchodami 400 lat istnienia Zakopanego. Ustanowienie rekordu miało być zwieńczeniem jubileuszu. Zgodę na odbycie próby uzyskałem od Polskiego Związku Narciarskiego. Pomiar czasu odbywał się na odcinku 100 metrów z dokładnością do 1 cm, za pomocą specjalnego urządzenia homologowanego przez Międzynarodową Federację Narciarską. Dodatkowo, nad przebiegiem próby czuwała specjalna komisja wybrana spośród członków Tatrzańskiego Związku Narciarskiego – dodaje Jacek Nikliński.

Jacek Nikliński narciarstwem interesował się od zawsze, ale inspiracją do podjęcia wyzwania była znajomość z Roberto Vola – zawodnikiem, który startował w corocznych zawodach bicia rekordów szybkości w jednej z włoskich miejscowości. Do wydarzenia przygotowywał się samodzielnie – przez prawie cztery miesiąc wraz z kolegą ubijał butami i nartami śnieg na torze zjazdowym. Trenował przede wszystkim na Kasprowym Wierchu, gdzie znajdują się najwyżej położone w Polsce trasy narciarskie – jedyne w Polsce o charakterze alpejskim. Rekordzista obecnie jest również związany z narciarstwem – pracuje jako trener w klubie KS Firn w Zakopanem oraz zajmuje się dystrybucją smarów i akcesoriów do nart. Przez 10 lat szkolił także polską kadrę narciarek alpejskich.
W 2013 r. z inicjatywy Polskich Kolei Linowych próby pobicia rekordu Jacka Niklińskiego podjął się Jędrzej Dobrowolski. Śmiałek osiągnął prędkość 160 km na godzinę. W marcu 2017 r. przed kolejnym wyzwaniem miał stanąć Dariusz Duda – wielokrotny uczestnik Pucharu Świata w narciarstwie szybkim. Ze względu na warunki atmosferyczne, wydarzenie jednak zostało odwołane.

– Kasprowy Wierch jest nazywany „świętą górą narciarzy”, gdyż zajmuje bardzo ważne miejsce w historii polskich sportów zimowych. Pierwsze zawody narciarskie w polskich Tatrach rozegrane zostały w marcu w 1910 r. na stokach Hali Goryczkowej. Przedwojenne i powojenne rywalizacje odbywały się na znajdujących się na Kasprowym Wierchu słynnych trasach FIS 1 i FIS 2. Chcemy kontynuować zmagania sportowe rozgrywane w tym miejscu, jak również pielęgnować tradycję i pamięć o ludziach związanych z Kasprowym Wierchem – mówi Łukasz Chmielowski, członek zarządu Polskich Kolei Linowych.