Wypowiedź: Dariusz Wilk, prezes Bejot.
Sukcesów nie buduje się z dnia na dzień. Sukces to przede wszystkim ciężka praca i konsekwencja. Jeżeli będziemy pracowici i konsekwentni oraz będziemy się wsłuchiwać w potrzeby rynku a także będziemy partnerami dla swoich odbiorców to jest chyba „tabletka”, która pomoże każdemu chcącemu rozwijać biznes robić to z sukcesami – mówi newsrm.tv Dariusz Wilk, prezes Bejot.
Meble podpoznańskiej firmy można znaleźć w biurach, szkołach, hotelach czy przestrzeniach publicznych w kilkudziesięciu krajach świata.
80 proc. Polaków cierpi na schorzenia kręgosłupa. Głównie z powodu siedzącego trybu życia. Czy każdy pracownik biurowy jest skazany na ból pleców?
Zmiany cywilizacyjne i technologiczne mają swoją cenę. W pozycji siedzącej spędzamy średnio 13 godzin dziennie, czyli łącznie, w ciągu całego życia zawodowego, ok. 80 tys. godzin. A wystarczy już kilka minut bezruchu przed komputerem, by nasz kręgosłup – najważniejsza struktura organizmu – był narażony na gigantyczne przeciążenia, sięgające wartości nawet ponad stu kilogramów. Zła postawa za biurkiem wpływa nie tylko na chroniczne bóle, ale także sprzyja osłabieniu wzroku, zaburzeniom oddychania, nerwobólom i migrenom.
Pracodawcy zwracają uwagę na ergonomię?
Coraz większą, choć wciąż nie jest to priorytet, zwłaszcza w firmach produkcyjnych. Dane ze świata pokazują, że 40 proc. siedzących miejsc pracy w fabrykach nie spełnia podstawowych norm.
Chciałbym jednak podkreślić, że ergonomia to już dziś za mało. Przy tej skali chorób cywilizacyjnych musimy pójść krok dalej. Mebel biurowy ma być nie tylko wygodny – a do niedawna ten atut najczęściej kojarzyliśmy z ergonomią – ale pełnić aktywną rolę w terapii schorzeń kręgosłupa. Taką możliwość daje tzw. siedzenie biodynamiczne, czyli bezwiedne, prowokowane przez konstrukcję siedziska fotela, ciągłe mikroruchy. Częste zmiany pozycji, obniżając nacisk na dyski międzykręgowe, pozwalają uniknąć szybkiego zmęczenia mięśni stabilizujących kręgosłup. W ciągu roku opatentujemy technologię, która pomoże przemienić dowolne krzesło na czteronożnym stojaku w krzesło biodynamiczne.
Ta innowacja to efekt wieloletniej współpracy Bejot ze środowiskiem naukowym. W polskich realiach możliwy jest mariaż biznesu i nauki?
Zagadnienie biodynamicznego siedzenia badamy od lat w ramach dwóch konsorcjów naukowych zawiązanych z Wydziałem Technologii Drewna Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Dwanaście lat temu konstrukcję jednego z krzeseł opracowywaliśmy w laboratoriach naukowych Airbusa.
Teraz kończymy właśnie inny, trzyletni projekt z Uniwersytetem Przyrodniczym, Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie i dwoma innymi polskimi partnerami, poświęcony akustyce otwartych przestrzeni – w biurach, szkołach, lotniskach.
Wnioski z tych badań uwzględniamy w nowych projektach mebli – np. ścianek działowych lub specjalnych, wysoko zabudowanych z trzech stron sof, które tłumią szum i hałas, a jednocześnie sprzyjają nawiązywaniu relacji międzyludzkich, o co coraz trudniej w czasach smartfonów i tabletów…
Wydaje mi się, że recepta na udaną wymianę wiedzy i doświadczeń pomiędzy środowiskiem nauki i biznesu zawiera się w jednym wyrażeniu: odpowiedzialne, długofalowe partnerstwo.
Meble Bejot można znaleźć w kilkudziesięciu krajach świata, także w tych, gdzie ergonomia i wzornictwo są uważane za świętość. Wyposażali Państwo m.in. duńskie szkoły. Możemy bez kompleksów konkurować na tak wymagających rynkach?
Zacznę od dygresji. Dania to ciekawy przykład, który z inwestycji w infrastrukturę szkół uczynił koło zamachowe gospodarki, tak jak inne państwa inwestują w zbrojenia czy autostrady. Inni mówią, że dzieci to przyszłość, Dania postanowiła zrobić wszystko, by zapewnić najmłodszemu pokoleniu najlepsze warunki rozwoju – nie tylko zawodowego, ale i osobistego.
Pojawiliśmy się na tamtym rynku właśnie w ramach jednego z takich programów. Przekonaliśmy naszych partnerów nie tylko ceną, ale przede wszystkim funkcjonalnością, wzornictwem i najwyższą jakością użytych surowców. Chciałbym właśnie do tego zachęcić inne polskie firmy – jeśli chcemy jako kraj uciec z pułapki średniego dochodu, musimy konkurować na umysły, a nie na kosztorysy. Nie będziemy może trendsetterami we wzornictwie użytkowym, ale ważne byśmy twórczo adaptowali wszystko to, co najlepsze na świecie.
Godzinami może Pan mówić nie tylko o meblach, ale i ekologii…
Młodość spędzona na protestach ekologicznych i zaangażowaniu w Ligę Ochrony Środowiska zobowiązuje (uśmiech). Poważnie mówiąc, rzeczywiście mamy pewną obsesję na punkcie środowiska naturalnego, nie tylko dlatego, że to warunek sine que non współpracy z firmami np. skandynawskimi. Używamy wyłącznie certyfikowanych surowców (tkanin, drewna, stali), doskonalimy proces produkcji, by w jak najmniejszym stopniu odbijał się on na otoczeniu. Teraz wymieniamy dach w jednej z hal, tak by energię do produkcji zapewniały panele fotowoltaiczne.
26 lat temu był Pan na piątym roku studiów, miał maleńkie dziecko i 500 pożyczonych marek niemieckich. Dobrze je Pan zainwestował…
Wyprodukowaliśmy chałupniczym sposobem pierwszą partię krzeseł biurowych – wówczas obowiązkowo czarnych. Wstawiłem je do sklepu i jeszcze zanim wróciłem do zakładu dostałem telefon, że się sprzedały… W 1995 roku skonstruowaliśmy pierwsze własne krzesło obrotowe. Dziś zatrudniamy 140 osób, produkujemy 10 tys. foteli miesięcznie w ramach 30 oryginalnych linii produktów dla użytkowników przestrzeni publicznych, biurowych, recepcyjnych i hotelowych.
Od 26 lat nie zmieniło się chyba tylko jedno – bank, który wspiera dynamiczny rozwój firmy.
Żonę też mam tę samą (uśmiech). To właśnie jej zawdzięczam współpracę z PKO Bankiem Polskim. Żona po studiach trafiła do oddziału Banku w Kościanie i przepracowała tam blisko dziesięć lat. Do czasu, gdy namówiłem ją, by swoją finansową wiedzą wsparła naszą rodzinną firmę. Doświadczenie bardzo dobrej relacji z PKO Bankiem Polskim pozostało – i do dziś chętnie korzystamy z wiedzy doradców i udostępnianych przez Bank nowoczesnych rozwiązań finansowych.
Rozmawiała Małgorzata Osuch