Panikują głównie sami Grecy (na razie)

Decyzja o wcześniejszych wyborach parlamentarnych, która jest następstwem braku wyboru prezydenta, doprowadziła do dalszej przeceny greckich aktywów. W górę skoczyły zwłaszcza tzw. CDS, czyli tzw. ubezpieczenie od niewypłacalności.

Tego typu papiery 5-letnie są wyceniane na 1219 p.b. wobec 986 p.b. jeszcze 24 grudnia. To jednak nie powinno dziwić, że równie silnie idą rentowności obligacji rządowych– dla papierów 3-letnich przekroczyły już 12 proc., a uznawane za benchmark 10-letnie instrumenty idą w stronę 10 proc. Mocno w dół idzie też ateńska giełda. W ten sposób rynek „wycenia” potencjalną wygraną skrajnie lewicowej Syrizy, która może zdominować zaplanowane na 25 stycznia wybory parlamentarne. Ostatnie sondaże pokazywały jednak, że nie będzie ona samodzielnie stworzyć rządu – ku temu  potrzebne byłoby wsparcie chociażby komunistycznej KKE. Niemniej ci, którzy liczą, że udałoby się sformułować rząd szerokiej koalicji bez Syrizy są w błędzie – bo nikt nie będzie chciał wprowadzać do rządu przedstawicieli faszyzującej Złotej Jutrzenki, która jest penalizowana. Grecji grozi zatem albo paraliż polityczny, albo poważna rewolucja gospodarczo-polityczna, jeżeli Syriza rzeczywiście chciałaby zrealizować swoje postulaty wyborcze.  I jedno i drugie sprawia, że tak naprawdę zaczęliśmy kolejną odsłonę greckiego kryzysu. Tyle, że tym razem sprawa może otrzeć się o Grexit – czyli opuszczenie strefy euro. Na razie politycy z pozostałych „newralgicznych” krajów słynnej przed 2-3 laty grupy PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Hiszpania) starają się robić dobrą minę twierdząc, że u nich żaden „…-exit” nie jest brany pod uwagę. I słusznie – bo nie jest to w ich interesie. Tylko, że Grecja mogłaby dać niebezpieczny precedens, który zostałby wykorzystany w kampanii ugrupowań eurosceptycznych, a te w ostatnich latach wzmocniły swoją pozycję. Wprawdzie we Włoszech poparcie dla Ruchu 5 Gwiazd komika Beppe Grillo spada, to jednak w Hiszpanii na szczycie popularności jest Pablo Iglesias i jego anty-estabilishmentowe ugrupowanie Podemos. I to właśnie Hiszpania będzie kolejnym testem dla europejskich polityków – tam wybory zaplanowano na jesień 2015 r. Na szczęście arytmetyka wyborcza pozwala zablokować Podemos, chociaż wymaga to zawiązania egzotycznej, szerokiej koalicji pomiędzy prawicą a socjalistami – pytanie tylko o jej efektywność rządzenia.

W dużym skrócie. Długoterminowe perspektywy dla strefy euro po greckim rozdaniu wyglądają gorzej. Powstaje pytanie, czy program QE w wydaniu Europejskiego Banku Centralnego, którego szczegóły być może poznamy już 22 stycznia, nie będzie miał dodatkowych obwarowań, przez co sam w sobie będzie mniej efektywny. W efekcie wzrośnie niepokój na rynkach długu Włoch, czy Hiszpanii, gdzie powszechnie liczono już na „stabilizację” ze strony ECB.