Drastyczne przeciążanie koni na trasie do MOKa?

O 926 kilogramów mniej powinien ważyć najlżejszy z wozów konnych, jeżdżących do Morskiego Oka. Żeby prawo nie było łamane – trzeba z wozu “zdjąć” aż dziesięć osób! Wykazały to badania, które na drodze do Morskiego Oka wykonała firma zewnętrzna pod nadzorem pracowników TPN i organizacji ochrony zwierząt.

– To dla nas ostateczny dowód na znęcanie się nad końmi na tej trasie, który musi przyjąć nie tylko prokuratura, ale także starosta tatrzański – mówi Cezary Wyszyński z Fundacji Viva – Nie spodziewaliśmy się, że przeciążenia są aż tak duże. Ale to tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy, ile naprawdę ważą te wozy i ile ważą ich pasażerowie – podsumowuje. Przypomnijmy. 23 października na Palenicy Białczańskiej odbyło się oficjalne ważenie wozów. Pierwszy ze zważonych pojazdów ważył 798 kg, podczas gdy ich właściciele podawali tę wagę jako 540 kg. Jaki był cel tej “drobnej pomyłki” – można się dziś tylko domyślać…

Do tego wozu nie udało się jednak podpiąć czujnika badającego przeciążenia. W końcu został ona zainstalowany w najlżejszym (i najkrótszym) ze zważonych tego dnia wozów. Ważył on razem z niewielkim czujnikiem 702 kg, czyli o 160 kg więcej niż podawana przez fiakrów waga. – Wyniki, które otrzymaliśmy tego dnia, to tylko połowa danych, potrzebnych do obliczenia przeciążeń – podkreśla Anna Plaszczyk z Fundacji Viva, która brała udział w badaniach – Część z osób jadących wozem mówiła, że przeciążenia na czujniku są niewielkie. Owszem, czujnik pokazywał średnie, ale stałe przeciążenie na niemal całej długości trasy. Ale badał tylko opór toczenia wozu – dodaje. Żeby wynik był rzetelny – do tego pomiaru należy dodać siłę samoprzenoszenia koni. To siła, jaką konie muszą wydatkować, żeby same siebie wynieść na górę. Dopiero suma tych sił oddaje realne przeciążenia.

Należy jeszcze podkreślić, że 12 pasażerów i fiakier ważyli łącznie 1166 kg. Tylko jedna osoba miała ze sobą plecak. Pozostałe nie podróżowały z bagażem. Na wozie jechały głównie szczupłe i wysportowane osoby, które zwykle tę trasę pokonują pieszo. Wozem nie jechały również żadne dzieci, które fiakrzy mogą zabierać poza limitem. Można zatem przyjąć, że w sezonie, kiedy turystów jest na tej trasie wielu – waga wozu może być znacznie wyższa.

Pomiary pokazują, że najlżejszy z wozów jest za ciężki o 926 kilogramów. To oznacza, że z wozu należy zdjąć około 10 osób. W tej sytuacji wozem mogą jechać tylko 2 osoby i fiakier. To pokazuje w jak skandalicznie złych warunkach zwierzęta pracowały na tej trasie przez kilkanaście ostatnich lat. Tym bardziej, że do niedawna wozem mogło jechać 14 osób, a jeszcze wcześniej – ponad 20. – Wyniki potwierdziły tylko to, co wiemy od dawna na podstawie ilości koni wycofanych z tej trasy, sprzedanych do rzeźni czy tych, które umierały na oczach turystów – mówi Cezary Wyszyński – To się musi skończyć. Podhale nie może dłużej udawać, że problem nie istnieje – dodaje.

– Wezwiemy dziś starostę tatrzańskiego oficjalnie do wydania zakazu wjazdu wozów konnych na trasę do Morskiego Oka – mówi Cezary Wyszyński – Do wezwania dołączymy ekspertyzy i wyniki pomiarów realnych przeciążeń. Przeciążanie koni ładunkiem ponad ich siły to przestępstwo, a starosta musi stać na straży przestrzegania prawa – podkreśla. To właśnie starosta tatrzański, Andrzej Gąsienica-Makowski i jego zastępca kategorycznie odmówili wprowadzenia alternatywnego transportu na tę trasę. – W obliczu tak ewidentnych przeciążeń starosta już nie może odsuwać problemu na “potem”, czyli na “po wyborach” – mówi Anna Plaszczyk – My od zawsze wiedzieliśmy, że te konie pracują zbyt ciężko, ale w końcu mamy dowody, których samorząd i wymiar sprawiedliwości lekceważyć nie mogą. Na Podhalu też obowiązuje ustawa o ochronie zwierząt – podkreśla.

9 listopada na Palenicę Białczańską ponownie zjadą osoby z całej Polski. Chcą zablokować drogę tak, żeby żaden koń nie był zmuszany tego dnia do pracy ponad siły. – Ja się nie dziwię, że oburzenie społeczne jest tak wielkie, że prywatne osoby z całego kraju będą jechały tu tylko po to, by nie dopuścić do kolejnego dnia znęcania się nad końmi – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva – Dwa lata temu z wozu zdjęto dwie osoby. Tymczasem prawda jest taka, że tym wozem mogą jechać tylko dwie osoby plus fiakier. Dla mnie oburzające jest to, że lokalne władze wciąż lekceważą ten problem – podkreśla.

Blokada drogi do Morskiego Oka rozpocznie się o godzinie 8:00, zanim pierwsze konie wyruszą na trasę. Organizatorzy podkreślają, że będzie to pokojowa demonstracja i że podobnie jak na demonstracji w sierpniu i tym razem nie dojdzie do żadnych przejawów agresji ze strony obrońców zwierząt. Na blokadzie będzie obecna również mecenas Katarzyna Topczewska, prawniczka Fundacji Viva, która zadba o bezpieczeństwo prawne demonstrantów.

Organizacje ochrony zwierząt wspierające protest apelują do udziału w tym wydarzeniu. – Musimy stanąć po stronie tych zwierząt fizycznie i realnie na Palenicy Białczańskiej – podkreśla Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva – Konie same tych 10 pseudoturystów z wozu nie zdejmą. Dalej będą potulnie maszerować pod górę, ciągnąc za sobą ciężar, który systematycznie i jak się okazuje – wyjątkowo szybko je zabija – podsumowuje.