Czego mogą spodziewać się banki po wyroku sądu korzystnym dla klienta – frankowicza?

Szczeciński sąd przyznał rację klientce banku, która utrzymywała, że instytucja finansowa, w której zaciągnęła kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich, w rażący sposób naruszyła jej konsumencki interes. Co ten wyrok może oznaczać dla polskiego sektora bankowego?

Bank wystawił kredytobiorcy tytuł egzekucyjny z tytułu niespłaconych rat kredytu denominowanego w szwajcarskiej walucie. Uwzględnił przy tym kurs waluty z dnia wystawienia egzekucji komorniczej, co – po porównaniu z kursem z dnia zawarcia umowy kredytowej – oznacza, że klientka straciła około 150 tys. zł – kredyt wyniósł 306 tys zł, bank zażądał zwrotu 459 tys. zł. W swoim wyroku szczeciński sąd pierwszej instancji podważył, podstawową dla umów kredytowych, zasadę przewalutowania, uznając, że jest to zabieg księgowy, a nie faktyczny. Innymi słowy klientka otrzymała wypłatę kredytu w polskiej walucie i w takiej ją spłacała. W tym przypadku przewalutowanie nie miało więc faktycznego znaczenia.

Jako że polskie prawo nie działa na zasadzie precedensu, wyrok ten nie wiąże innych sądów, ale – w przypadku, gdy zostanie utrzymany – będzie można mówić o korzystnej dla innych kredytobiorców linii orzeczniczej, a to dlatego, że – jak zauważa mec. Radosław Górski, pełnomocnik klientki – sprawa miała charakter sporu prawnego, a nie faktycznego,.

Istotne jest, że w wyroku sąd nie wskazał kursu, według którego powinno odbywać się przewalutowanie kredytu po jego wypowiedzeniu. Wydaje się, że oznacza to, iż klientka będzie jednak zmuszona spłacić nadwyżkę ponad wartość nieruchomości, będącej zabezpieczeniem kredytu, tyle tylko, że bank winien odpowiednio uzasadnić decyzję o wybranym kursie spłaty. Pojawiają się jednak głosy, że nie jest to wcale takie oczywiste. Jedną z osób, która przedstawia takie twierdzenie jest Tomasz Sadlik, założyciel Stowarzyszenia Obrony Poszkodowanym PRO FUTURIS, który również złożył pozew przeciwko bankowi w sprawie kredytu walutowego.

Uważa on, że wyrok jasno wskazuje, iż żaden kurs przeliczania należności po wypowiedzeniu umowy nie będzie nie do podważenia. Na przykład podanie średniego kursu NBP z dnia wypowiedzenia może być niewłaściwe, bowiem trzeba ustalić, czy owo wypowiedzenie było skuteczne, a po przeanalizowaniu wpłat może się okazać, że nie. Sadlik wskazuje, że bank może zastosować inny kurs (gdy wyznaczy inną datę wypowiedzenia i dokona ponownego przeliczenia), ale nie będzie on umocowany w umowie kredytowej, a to – jego zdaniem – oznacza, iż przeliczenie na jego podstawie będzie nieuprawnione. Zdaniem Tomasza Sadlika jedynym właściwym sposobem wyliczenia wartości kredytu po wypowiedzeniu jest kurs z dnia zawarcia umowy kredytowej, który jest w niej zapisany, gdyż to na niego przystały obie strony.

Jeżeli z taką argumentacja zgodzą się kolejne instancje sądowe, do których trafi sprawa, wtedy bank będzie zmuszony przeliczyć wartość zobowiązania po kursie z dnia zawarcia umowy, co dla klientki może oznaczać brak konieczności spłacenia nadwyżki. Czy tak się stanie pokaże czas.

Ponadto decyzja sądu w Szczecinie może wpłynąć na branżę bankową także w inny sposób. Pojawiły się np. opinie, że Komisja Nadzoru Finansowego winna zablokować wypłatę dywidend dla akcjonariuszy banków z największym portfelem kredytów we frankach, bowiem wyrok można odczytywać jako podważenie zasad stojących za wyliczeniem zysku.